Translate

sobota, 20 września 2014

Chapter: 8

2 sierpnia
Obudziłam się zawinięta w kołdrę, przetarłam oczy i zobaczyłam Justina. Moje serce na chwilę stanęło, co on robił w moim łóżku? Czy między nami do czegoś doszło?! Po mojej głowie latały tysiące myśli, ale ani jedna nie była pozytywna.
- Cześć - usłyszałam ciche mruknięcie, obudził się.
- Co ty tu robisz? - warknęłam oczekując wyjaśnień.
- W nocy strasznie krzyczałaś i przyszedłem zobaczyć, co się dzieje. Kazałaś mi zostać. Nie pamiętasz? - przeciągnął się ospale.
- Nie - wyszeptałam pocierając oczy.
- Spokojnie, do niczego nie doszło - wyprzedził moje kolejne pytanie podciągając się lekko do góry.
Wygramoliłam się z pościeli, po czym powędrowałam do łazienki. Umyłam zęby i rozczesałam włosy. Wróciłam do Justina, który włożył koszulkę, spodnie oraz skarpetki. Zeszliśmy razem na dół do kuchni.
- Co sobie życzysz? - zapytałam otwierając lodówkę.
- Ciebie - wyszeptał w moje włosy przytulając mnie od tyłu.
- Niestety to nieosiągalne - powiedziałam odwracając się i zakładając ręce na szyję Justina.
- To proszę jajecznicę - uśmiechnął się zadziornie, a ja wyswobodziłam się z jego uścisku.
Wyjęłam wszystko, co mi potrzebne i zabrałam się przyrządzanie śniadania.
- Zrób herbatę - nakazałam wbijając jajko do miski.
Justin stanął na środku i wyliczał, jaką szafkę otworzyć. Po kilki nie udanych próbach znalazł potrzebny przedmiot, po czym nastawił wodę.
Z gotowym posiłkiem usiedliśmy na kanapie, co nie jest moim zwyczajem. Jedliśmy oglądając telewizję oraz dyskutując. Położyłam swoje nogi na jego uda, jak wczoraj. Czułam się wspaniale.
- Sky, co robimy? - zapytał nagle, a ja spojrzałam na niego spod ukosa.
- No cóż, nie wyjdziemy nigdzie...
- Dlaczego? - przerwał mi oburzony.
- Bo tam, gdzie jesteś ty są miliony ludzi - mruknęłam zakładając ręce pod biustem.
- No i co? Mam ochronę, która teraz koczuje przed twoim domem - powiedział, jakby to było oczywiste.
- Nie o to chodzi - wymamrotałam poprawiając włosy.
- Sky, proszę cię. Chodź ze mną na obiad, proszę - uśmiechnął się łącząc nasze dłonie.
Wstałam ociągając się i pognałam do góry. Wybrałam w miarę ładne ubrania. Spięłam włosy w kitkę, a następnie zbiegłam na dół. Justin stał na środku salonu, a dwie kobiety dobierały mu ubrania. Zdezorientowana stanęła w miejscu, przez co nie zauważyłam jak kładę stopę krzywo i runęłam na ziemię.
- Wszystko dobrze? - zapytał pomagając mi wstać.
- Tak, ale co to jest? - odparłam masując bolące miejsca.
- Muszę mieć nowe ubrania, inaczej nie wyjdę do ludzi. Durne zalecenie Scootera - powiedział przewracając oczami.
- No dobra.

Siedzieliśmy w Giorgio Baldi już od godziny i rozmawialiśmy o sobie jedząc. Fanki koczowały przed drzwiami, jednej udało się wejść do środka.
- Sky, może masz ochotę na spacer? - rzekł przeczesując swoje nienaganne włosy.
- Jasne. Chcę korzystać z wolności. Jutro po południu moi rodzice wracają. Może zostaniesz jeszcze jedną noc? - uśmiechnęłam się łapiąc go za rękę.
Sama nie wiem, co we mnie wstąpiło. Do tej pory byłam strachliwą, cichą i zagubioną Skyler, a teraz zapraszam chłopaka na noc, gdy nie ma rodziców. Po prostu towarzystwo Justina mnie zmienia. On jest gwiazdą, która lubi spędzać ze mną swój cenny czas. Wiem, że miliony dziewczyn oddałoby wszystko, by Pan Bieber choćby je przytulił, a ja z nim jem obiad i śpię w jednym łóżku.
- O czym myślisz? - spytał obejmując mnie w talii.
- Niczym, chodźmy dalej - wymamrotałam wtulając się w chłopaka.
Piłam kawę rozmawiając z nim o dosłownie wszystkim. Wchodziliśmy do kilku sklepów, byliśmy też w  cukierni. Świetnie bawiłam się z Bieberem. Do czasu, gdy wychodząc ze Starbucksa napadło na nas stado paparazzich. Ochrona ich odganiała, ale byli nachalni. Wróciliśmy do środka, czułam się okropnie. Wiem, że wyjście z Justinem spowoduje, że będę na milionach okładek. Jednak lubię go i chcę spędzać z nim czas. Nagle telefon chłopaka zadźwięczał, a on wyjął go z kieszeni. Odebrał połączenie. Starałam się nie słuchać, więc poszłam do łazienki. Poprawiłam włosy, a usta pomalowałam jasnym błyszczykiem. Wróciłam do Justina, który miał nieciekawą minę.
- Sky, bardzo cię przepraszam. Muszę jechać na wywiad, który miał być w poniedziałek. Możesz mi towarzyszyć za kulisami - oznajmił ściskając telefon w dłoniach.
- Dobrze - uśmiechnęłam się łapiąc go za rękę.
W końcu przyjechał kierowca Justina i mogliśmy udać się do tego studia na wywiad. Ogrom budynku mnie przeraził. Idąc gdzieś na końcu za ludźmi, którzy tłumaczyli wszystko Justinowi czułam się, jak niewidzialny robaczek. Bieber zadbał, abym siedziała na widowni. Miałam dobry widok na studio. Słuchałam dokładnie każdego zdania.
" Panie i Panowie, idol nastolatek, wielka gwiazda sceny muzycznej, Justiiiin Bieebeeer "
" Cześć "
" Justin miło cię gościć na moich kanapach "
" Mnie również miło "
" Co tam u ciebie? "
" Dobrze, odpoczywam "
" Wszyscy wiedzieli, jak odpoczywasz? "
" Co to znaczy? "
" Spacerki ze śliczną dziewczyną, imprezy. Zdradź nam coś więcej? "
" No cóż, nie wiem co mam wam zdradzić. I tak już wiecie "
" Jak ona ma na imię? "
Wtedy na ekranie obok prowadzącego pojawiło się zdjęcie moje i Justina z dzisiaj. Przełknęłam gulę, która utworzyła się w moich gardle. Teraz to już nie ma wyjścia, pozna mnie cały internet.
" To moja przyjaciółka. Nie emocjonuj się tak "
" Ale jesteś pewien, że nic tam się nie dzieje? "
" Możesz być mniej upierdliwy? "
" Ohh widzę, że drażni cię ten temat. To zmieńmy go, jakie masz plany związane z muzyką? "
Po tym zdaniu odłączyłam się. Justin wybrnął z sytuacji chroniąc mnie. Moje serce zaczęło mocniej bić, uśmiechałam się nie kontrolując tego.
Po wywiadzie pojechałam z Justinem do swojego domu.
- Dziękuje - posłałam mu wdzięczne spojrzenie łapiąc go za rękę.
- Nie masz za co - ścisnął moją dłoń mocniej.
Wysiadłam z auta i pobiegłam szybko do drzwi. Przekręciłam kluczykiem zamek, ściągnęłam buty. Następnie udałam się do kuchni, gdzie napiłam się soku. Było po 8 p.m. więc zaczynał się nowy odcinek Pretty Little Liars. Usiadłam wygodnie na kanapie, a zaraz po mnie swoje miejsce zajął Justin.
- Lubisz to? - zapytał pokazując na telewizor.
- Kocham - mruknęłam gryząc kciuka, zawsze to robiłam oglądając PLL.

W momencie, gdy Aria Montgomery całowała swojego ukochanego nauczyciela Ezrę Fitza, który co prawda oszukał ją - Justin zaczął marudzić.
- Nie wygodnie mi - jęknął wiercąc się.
- Cicho - warknęłam wpatrzona w ekran.
- Chodź tu - przyciągnął mnie do siebie.
Położyłam głowę na jego torsie, usiadłam na nim i złączyłam nasze dłonie. Może nie wyglądaliśmy, jak przyjaciele, ale było nam wygodnie. Nagle spojrzałam na Justina, który zrobił to samo w moim kierunku. Czułam coś dziwnego, moje serce biło niewyobrażalnie szybko. Podsunęłam się wyżej. Zetknęłam ze sobą nasze wargi. Podniosłam się i usiadłam na Justinie okrakiem. Całowaliśmy się coraz zachłanniej, aż chłopak położył dłonie na mojej tali. Wtedy zaczął też wojnę między naszymi językami. Przyjemny prąd przechodził przez moje ciało, a tysiące myśli latało po głowie. Jak mogłam do tego dopuścić? Przecież przyjaciele się tak nie zachowują? Dlaczego mi się to podoba?...

___________________________________________________________________________
Witajcie po tak długiej przerwie :3 Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału. Niestety nie mam na to wytłumaczenia. Mam nadzieję, że wciąż tu jesteście :) Jak wam się podoba?

-Komentarze karmią wenę.
~. Miley <3