W nocy budziłam się chyba z 10 razy.Temat Justina nie schodził z moich myśli,sama nie wiem co on kryje,ale dowiem się.Przeciągnęłam się,po czym wsadziłam stopy w kapcie.Szybko pognałam do łazienki,bo zdałam sobie sprawę,że dziś zaczyna się pewien czas w miesiącu,w którym nie czuje się najlepiej.Odpowiednio się przygotowałam,a następnie umyłam dokładnie zęby.Włosy rozczesałam i spięłam w kitkę.Ubrałam szare spodnie od dresu oraz zwykłą,białą bokserkę.Pognałam na dół w poszukiwaniu czegoś do jedzenia.Z tego co zauważyłam wszystkich gdzieś wywiało.Wyciągnęłam wszystkie składniki na jajecznicę i zaczęłam ją przygotowywać.
-Zrobisz dla mnie też?-głos Joela sprawił,że podskoczyłam z przestraszenia.
-Nie,sam sobie zrób.-warknęłam.
-Nie spinaj się tak,bo ci przecieknie-zażartował.
-Spierdzielaj małolacie!-wrzasnęłam ostro.
Brat wziął tylko coś z lodówki i z parszywym uśmieszkiem wyszedł z kuchni.Ja w końcu usmażyłam jajecznicę,po czym nałożyłam ją na talerz.Wzięłam widelec,wygodnie zasiadłam przy stole.Zaczęłam jeść,lecz Joel wrócił.
-Sky no daj trochę,bo głodny jestem-marudził.
-Nie,jak chcesz to sam coś sobie zrób-wymamrotałam jedząc.
-Ale ja nie umiem.-jęczał stojąc przy mnie.
-To masz problem-rzekłam delektując się.
-Ahh no proszę najukochańsza siostro,zrobię za ciebie pranie.-upadł na kolana i prosił.
-Hahahah muszę to nagrać-zaśmiałam się.-Weź sobie z patelni.
-Dziękujeee-wrzasnął z ulgą i podarował mi buziaka w policzek.
Natychmiast pobiegł po talerz,a za chwilę siedział na przeciwko mnie wcinając,aż mu się uszy trzęsły.Po zjedzeniu zanieśliśmy brudne zaczynia do zmywarki.Rodzice są w pracy,więc zostaliśmy sami.Chociaż ja dziś na 14:00 mam jechać do tego studia.Spojrzałam na zegarek,z którego wyczytałam,że została mi godzina.Pobiegłam na górę,wyjęłam z szafy szarą bluzkę z krótkim rękawkiem.Narzuciłam ją na siebie,po czym szukałam odpowiednich spodni.W końcu wybrałam czarne leginsy.W znoszoną,ciemnozieloną torebkę wrzuciłam wszystko co mi potrzebne.Poprawiłam kitkę i zbiegłam na dół.Krzyknęłam Joelowi,że wychodzę.Taksówka zamówiona specjalnie przez tatę czekała przed domem.Dałam kierowcy karteczkę z adresem.Wyciągnęłam telefon,po czym napisałam do mamy.
"Jesteś jeszcze w pracy?"
"Tak, za godzine wychodzę.A co?"
"Będziesz na tym spotkaniu w studio?"
"Nie, zawożę Joela na trening i jadę na zakupy.Będziesz z tatą."
Szczerze mówiąc nie mam ochoty siedzieć tam kilka godzin i słuchać jak nagrywają jakieś piosenki,ale nie chcę sprawić tacie przykrości.Wysiadłam przed ogromnym budynkiem znajdującym się na obrzeżach centrum Los Angeles.Zrobiony był całkowicie ze szkła,a drzwi ozdobiono złotymi napisami.Weszłam przez nie do środka. Znajdowało się tam lobby, ale ja szukałam wzrokiem windy, która zawiozła mnie na 8 piętro. Było tam bardziej gorąco niż na dole, ale dało się wytrzymać. Miałam zgłosić się do pokoju nr. 47, bo tam właśnie są wszyscy. Przed drzwiami stało dwóch ochroniarzy w czarnych garniturach i czujną miną.
-Fanek nie wpuszczamy, do widzenia mała-odrzekł jeden z
kpiącym uśmieszkiem na ustach.
Przypomniało mi się, że aby wejść muszę mieć plakietkę,
którą dał mi tata. Wyciągnęłam ją z torby i pokazałam im.
-Najmocniej przepraszamy, wejdź-wyszeptał drugi otwierając
drzwi.
W środku przy całym tym sprzęcie siedziało 4 mężczyzn, z
czego jeden to mój ojciec. W pomieszczeniu za szybą nagrywał Justin i
najwidoczniej mnie zauważył, bo śpiewał z zamkniętymi oczami. Przywitałam się
ze wszystkimi, po czym oparłam się o ścianę obserwując oraz słuchając. Jego
głos był taki cudowny, działał jak ukojenie dla moich uszu. To, z jaką
przyjemnością wznosił się na wyższe dźwięki szczególnie przykuło moją uwagę.
Nie znałam tej piosenki, ale spodobała mi się. Sprawiał, że mój umysł zaczął analizować każdą
cząsteczkę jego ciała. Chciałam znać go jak własną kieszeń. Stał tam, a ja
wgapiałam się w niego, co chyba zauważył ten cały Scooter i klepnął mojego tatę
kierując wzrok na mnie. W tym samym momencie Justin przestał śpiewać, a ja
otrząsnęłam się. Czułam się taka zawstydzona, ale to wszystko przeze mnie.
-Świetnie było, napiszesz jeszcze resztę i będzie niezły
hicior-powiedział mężczyzna siedzący przy całym tym sprzęcie.
-To tylko pierwsza zwrotka, muszę znaleźć moją muzę, ale mówiłem
już, że nie sprzedam jej.-Zamarł, gdy mnie zobaczył.
Uśmiechnęłam się nieśmiało, po czym pozwoliłam włosom zakryć
moją twarz opadając na nią. Bieber wyszedł z kabiny nagraniowej i ruszył w moją
stronę.
-Cześć, cieszę się, że dotarłaś.-Uśmiechnął się stojąc jakiś
metr ode mnie.
Przytulił mnie tak samo jak wczoraj, utrzymywał dystans. Pewnie,
dlatego, iż przy moim tacie, który sprawi, że dostanie miliony po prostu mu nie
wypada. Podszedł do stolika z wodą, napił się jej, co wywołało dziwne mrowienie
w moim brzuchu.
-Córciu pierwszy raz możesz wejść do studia, może chcesz się
dowiedzieć jak to działa?- Rzekł entuzjastycznie tata.
-Chcę-posłałam mu wymuszony uśmiech.
Wtedy do rozmowy wtrącił się ten sam mężczyzna, który
siedział przy tym sprzęcie. Zaczął
wyjaśniać mi jak działają wszystkie te przyciski i suwaki. Tata rozmawiał z
Scooterem oraz Justinem o planach w jego karierze. Zapamiętałam funkcje trzech
guzików- z cyframi „87” jest od nagrywania. „14” od włączenia głosu, aby poza
kabiną można było słyszeć muzykę oraz „43” służy do nałożenia wybranego
podkładu.
W końcu zdecydowaliśmy, że pojedziemy razem na obiad. Ekipa Justina zapakowała się w jego auto,a my w wóz taty.Przez calusieńką drogę musiałam opowiadać jak podoba mi się praca w takim studio,a większość to były kłamstwa.Nie interesują mnie te wszystkie guziki.
Zatrzymaliśmy się przed wejściem do restauracji japońskiej.Lubię tam chodzić z rodzicami,bo podają dobre jedzenie robione przez prawdziwych Japończyków. Na szczęście paparazzi nie zdążyli dobiec i Bieber nie został przez nich okrążony. Zajęliśmy miejsce przy stoliku niestety blisko okna,ale nie było tak źle.
-Co zamawiacie?-zapytał tata.
-Jeszcze nie wiem-odparł Justin.
Spojrzałam w kartę i studiowałam dokładnie każde danie.Nagle usłyszałam dźwięk sms,po czym mój ojciec z niezadowoloną miną ogłosił,że musi wyjść na 15,ale wróci i ,żebym zamówiła mu to co zawsze bierze,gdy tu jesteśmy.Świetnie,zostawił mnie samą z 4 chłopakami.Dzięki tatusiu (sarkazm)
-Sky opowiedz coś o sobie,prawie cię nie znamy.-zaczął Alfredo.
-Nie ma co mówić-mruknęłam nie odrywając wzroku od karty.
-Ależ jest.-uśmiechnął się Justin.
-Dobra,a mam nadzieję,że na mój ślub przyjedziesz-wtrącił Scott.
-Twój ślub?-zdziwiłam się.
-Tak, 5 lipca.Twój tata dostał zaproszenie.Nie powiedział ci?-oznajmił.
-W takim razie możesz przyjść ze mną.Jeśli Scott się zgodzi-odparł Justin.
-Oczywiście,że tak.-przytaknął.
Tego już nie mogłam znieść.Justin Bieber zaprosił mnie na ślub swojego menadżera, powinnam sikać w gacie prawda? ale jakoś nie mogę. Tyle razy powtarzałam,że nie umiem się cieszyć z tych spotkań.A wiele dziewczyn na świecie zrobiłoby wszystko,by być na moim miejscu.Czasem myślę,że mogłabym im oddać choć jedno.Jednak nikt z mojej klasy nie mógłby się dowiedzieć.Oni nie zasługują na to i tyle.
Gdy podszedł do nas trochę przerażony obecnością sławnej osoby w jego miejscu pracy złożyliśmy zamówienia i czekaliśmy na mojego tatę.
-Sky to ile właściwie masz lat?-zapytał Scooter.
-18 skończyłam-odpowiedziałam obojętnie.
Na szczęście w tym momencie wrócił tata i nie czułam się już tak bardzo skrępowana.W jego towarzystwie jest bezpieczniej.
-George czemu nie powiedziałeś Sky o moim ślubie?-zapytał Scooter.
-Wybacz,zapomniałem.-rzekł,po czym zwrócił się do mnie.-Słuchaj, dostałem...
-Wiem już-przerwałam patrząc na swoje paznokcie.
Kelner podał nam nasze dania,więc rozmowa zamieniła się w ciszę.Wszyscy jedli,ale tylko ja myślałam jak by stąd uciec.
Dobiegł koniec mojej katorgi.Zapłaciliśmy za obiad i ruszyliśmy do wyjścia,niestety jak to bywa z celebrytami na dworze stały tłumy.Nie chciałam znaleźć się na zdjęciach obok Justina,więc kombinowałam.Tata powiedział,że to nic,bo każdy walczy o Biebera i my po prostu będziemy szli po innej stronie.Gdy już znaleźliśmy się w aucie odetchnęłam z ulgą.Wcześniej nie spotykałam się z gwiazdami publicznie tylko w ich garderobach po galach lub w studio gdzie nikt inny nie wejdzie.
Weszłam do domu,zdjęłam buty,po czym pobiegłam do swojego pokoju.Postanowiłam pobiegać,więc przebrałam się w szare dresy zwężane u kostek.Do tego niebieski,sportowy top i szara bluza.Telefon włożyłam do specjalnej opaski na ramię, zbiegłam na dół,gdzie włożyłam swoje adidasy.Krzyknęłam,że wychodzę.Biegłam uliczkami wśród domów obserwując ich ogrom, baseny i drogie samochody na podjeździe.Każdy tu tak wyglądał, jest to jedna z najdroższych dzielnic LA.Mieszka tu nawet Sandra Bullock,ale nikt nie jest w stanie nawet zobaczyć jej posesji.Prowadzi do niej 3 milowa trasa,a przed nią ogromne ogrodzenie.I przebiegając obok zauważyłam,że za bramę właśnie wjechał samochód.Pewnie panna Bullock wróciła do domu.Gdy dotarłam do Santa Monica myślałam,że nie dam rady biec dalej.Słońce już zachodziło,a ja postanowiłam usiąść na piasku.W lunaparku ludzie szaleli na karuzelach,a z plaży powoli się zbierali.Właściwie to dziś mieliśmy przyjechać tu z rodzicami,ale chyba zapomnieli. Kupiłam sobie sok pomarańczowy i usiadłam na piasku.Ściągnęłam bluzę,ponieważ było strasznie gorąco.Lubię takie wieczory,ale szczególnie w samotności.Bez nikogo znajomego, Los Angeles jest ogromne,więc wcale nie tak łatwo jest tu kogoś przypadkiem spotkać.Możesz myśleć o czym tylko chcesz i nikt ci nie przeszkodzi.Owszem w ciągu dnia są tłumy ludzi,ale o wieczornych porach ich liczba maleje.Zamoczyłam stopy w morzu, czekałam,aż wyschną,po czym ruszyłam do domu.Muszę utrzymywać formę,a kilkanaście kilometrów to dla mnie duża pomoc. Nie cierpię tego,że ludzie uważają Amerykanów za otyłych łasuchów.Nie każdy jest taki.
Zmęczona weszłam do domu, wyjęłam z lodówki wodę i wypiłam całą szklankę.Pognałam do swojego pokoju,skąd wzięłam piżamę.Następnie wykąpałam się w wannie.Uwielbiam tam siedzieć,w wodzie wśród piany.Również tutaj powstają kreski na moich nadgarstkach, ale dziś nie ich czas. Mam dobry humor po wycieczce na plażę.Umyłam dokładnie włosy szamponem o tropikalnym zapachu, po czym zawinęłam je w ręcznik.Wytarłam się, rozczesałam i wysuszyłam swoje ciemne pukle.Wyszorowałam zęby,położyłam się do łóżka.Czułam się odprężona,o dziwo nie głodna,więc wszystko było dobrze.Sen to jedyne czego potrzebowałam.
W końcu zdecydowaliśmy, że pojedziemy razem na obiad. Ekipa Justina zapakowała się w jego auto,a my w wóz taty.Przez calusieńką drogę musiałam opowiadać jak podoba mi się praca w takim studio,a większość to były kłamstwa.Nie interesują mnie te wszystkie guziki.
Zatrzymaliśmy się przed wejściem do restauracji japońskiej.Lubię tam chodzić z rodzicami,bo podają dobre jedzenie robione przez prawdziwych Japończyków. Na szczęście paparazzi nie zdążyli dobiec i Bieber nie został przez nich okrążony. Zajęliśmy miejsce przy stoliku niestety blisko okna,ale nie było tak źle.
-Co zamawiacie?-zapytał tata.
-Jeszcze nie wiem-odparł Justin.
Spojrzałam w kartę i studiowałam dokładnie każde danie.Nagle usłyszałam dźwięk sms,po czym mój ojciec z niezadowoloną miną ogłosił,że musi wyjść na 15,ale wróci i ,żebym zamówiła mu to co zawsze bierze,gdy tu jesteśmy.Świetnie,zostawił mnie samą z 4 chłopakami.Dzięki tatusiu (sarkazm)
-Sky opowiedz coś o sobie,prawie cię nie znamy.-zaczął Alfredo.
-Nie ma co mówić-mruknęłam nie odrywając wzroku od karty.
-Ależ jest.-uśmiechnął się Justin.
-Dobra,a mam nadzieję,że na mój ślub przyjedziesz-wtrącił Scott.
-Twój ślub?-zdziwiłam się.
-Tak, 5 lipca.Twój tata dostał zaproszenie.Nie powiedział ci?-oznajmił.
-W takim razie możesz przyjść ze mną.Jeśli Scott się zgodzi-odparł Justin.
-Oczywiście,że tak.-przytaknął.
Tego już nie mogłam znieść.Justin Bieber zaprosił mnie na ślub swojego menadżera, powinnam sikać w gacie prawda? ale jakoś nie mogę. Tyle razy powtarzałam,że nie umiem się cieszyć z tych spotkań.A wiele dziewczyn na świecie zrobiłoby wszystko,by być na moim miejscu.Czasem myślę,że mogłabym im oddać choć jedno.Jednak nikt z mojej klasy nie mógłby się dowiedzieć.Oni nie zasługują na to i tyle.
Gdy podszedł do nas trochę przerażony obecnością sławnej osoby w jego miejscu pracy złożyliśmy zamówienia i czekaliśmy na mojego tatę.
-Sky to ile właściwie masz lat?-zapytał Scooter.
-18 skończyłam-odpowiedziałam obojętnie.
Na szczęście w tym momencie wrócił tata i nie czułam się już tak bardzo skrępowana.W jego towarzystwie jest bezpieczniej.
-George czemu nie powiedziałeś Sky o moim ślubie?-zapytał Scooter.
-Wybacz,zapomniałem.-rzekł,po czym zwrócił się do mnie.-Słuchaj, dostałem...
-Wiem już-przerwałam patrząc na swoje paznokcie.
Kelner podał nam nasze dania,więc rozmowa zamieniła się w ciszę.Wszyscy jedli,ale tylko ja myślałam jak by stąd uciec.
Dobiegł koniec mojej katorgi.Zapłaciliśmy za obiad i ruszyliśmy do wyjścia,niestety jak to bywa z celebrytami na dworze stały tłumy.Nie chciałam znaleźć się na zdjęciach obok Justina,więc kombinowałam.Tata powiedział,że to nic,bo każdy walczy o Biebera i my po prostu będziemy szli po innej stronie.Gdy już znaleźliśmy się w aucie odetchnęłam z ulgą.Wcześniej nie spotykałam się z gwiazdami publicznie tylko w ich garderobach po galach lub w studio gdzie nikt inny nie wejdzie.
Weszłam do domu,zdjęłam buty,po czym pobiegłam do swojego pokoju.Postanowiłam pobiegać,więc przebrałam się w szare dresy zwężane u kostek.Do tego niebieski,sportowy top i szara bluza.Telefon włożyłam do specjalnej opaski na ramię, zbiegłam na dół,gdzie włożyłam swoje adidasy.Krzyknęłam,że wychodzę.Biegłam uliczkami wśród domów obserwując ich ogrom, baseny i drogie samochody na podjeździe.Każdy tu tak wyglądał, jest to jedna z najdroższych dzielnic LA.Mieszka tu nawet Sandra Bullock,ale nikt nie jest w stanie nawet zobaczyć jej posesji.Prowadzi do niej 3 milowa trasa,a przed nią ogromne ogrodzenie.I przebiegając obok zauważyłam,że za bramę właśnie wjechał samochód.Pewnie panna Bullock wróciła do domu.Gdy dotarłam do Santa Monica myślałam,że nie dam rady biec dalej.Słońce już zachodziło,a ja postanowiłam usiąść na piasku.W lunaparku ludzie szaleli na karuzelach,a z plaży powoli się zbierali.Właściwie to dziś mieliśmy przyjechać tu z rodzicami,ale chyba zapomnieli. Kupiłam sobie sok pomarańczowy i usiadłam na piasku.Ściągnęłam bluzę,ponieważ było strasznie gorąco.Lubię takie wieczory,ale szczególnie w samotności.Bez nikogo znajomego, Los Angeles jest ogromne,więc wcale nie tak łatwo jest tu kogoś przypadkiem spotkać.Możesz myśleć o czym tylko chcesz i nikt ci nie przeszkodzi.Owszem w ciągu dnia są tłumy ludzi,ale o wieczornych porach ich liczba maleje.Zamoczyłam stopy w morzu, czekałam,aż wyschną,po czym ruszyłam do domu.Muszę utrzymywać formę,a kilkanaście kilometrów to dla mnie duża pomoc. Nie cierpię tego,że ludzie uważają Amerykanów za otyłych łasuchów.Nie każdy jest taki.
Zmęczona weszłam do domu, wyjęłam z lodówki wodę i wypiłam całą szklankę.Pognałam do swojego pokoju,skąd wzięłam piżamę.Następnie wykąpałam się w wannie.Uwielbiam tam siedzieć,w wodzie wśród piany.Również tutaj powstają kreski na moich nadgarstkach, ale dziś nie ich czas. Mam dobry humor po wycieczce na plażę.Umyłam dokładnie włosy szamponem o tropikalnym zapachu, po czym zawinęłam je w ręcznik.Wytarłam się, rozczesałam i wysuszyłam swoje ciemne pukle.Wyszorowałam zęby,położyłam się do łóżka.Czułam się odprężona,o dziwo nie głodna,więc wszystko było dobrze.Sen to jedyne czego potrzebowałam.
Hej całkiem dobrze się zapowiada. Zapraszam do mnie http://lostdreams-opowiadaieozyciu-ff.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuń