Translate

czwartek, 17 lipca 2014

Chapter: 4

*Justin*
5 lipca
Czasem wydaje nam się,że mamy wszystko czego chcemy.Pieniądze robią z nas zadufanych bufonów i sprawiają,że stajemy się zupełnie kimś innym. Do tego dochodzi drogi alkohol, narkotyki,zdrady. A moim przypadku jest tego wiele.Media tylko patrzą,żeby mnie zniszczyć. Szukają okazji, czają się na mnie.Każdy człowiek błądzi i pakuje się w problemy.Ja również,więc nie rozumiem czemu jest z tego taka sensacja. Owszem sława równa się z brakiem życia prywatnego.Myśląc,że mam to czego chcę zapomniałem o jednej rzeczy. Czegoś mi brakuje...Mam pieniądze,ogromny dom,samochody.Nie mam miłości.Kogoś kto będzie przy mnie w kiepskich chwilach, kto mnie pocieszy.Będzie na mnie czekał,gdy wrócę zmęczony z koncertu i przywita buziakiem.Chciałbym,żeby ta dziewczyna była inna niż wszystkie.To nie może być zwykła dziwka,która się przyczepi,bo mam kasę.Ona musi kochać mnie za to jaki jestem,a nie ile mam w portfelu.Straciłem Selenę,bo zacząłem popadać w złe towarzystwo.Teraz chcę poczuć smak prawdziwej miłości.
Dziś ma odbyć się ślub Scootera i Yael.Jest godzina 11:00,a ja szykuję się w hotelu.W takich chwilach chciałbym,aby cudowna dziewczyna zapinała moją koszulę,a ja patrzyłbym na nią.Pocałowałbym ją i wziął za rękę,razem poszlibyśmy na ten ślub.Jednak dziś muszę sam to zrobić.Nagle usłyszałem pukanie,poszedłem więc otworzyć drzwi.Stał w nich Joel oraz Sky.
-Cześć, brat się nudził,a rodzice kazali mi znaleźć mu zajęcie.-wymamrotała speszona.
Tak pięknie wyglądała stojąc przede mną i prosząc,abym pozwolił im u mnie posiedzieć.Jej długie włosy opadały fali na plecy.Sukienka podkreślała talię dziewczyny,a brązowe oczy krępujący wpatrywały się w podłogę.Nerwowo pocierała palce i zaciskała usta w cienką linię.
-Proszę,wejdźcie-zaprosiłem ich gestem ręki.
-Dzięki,ale ty tu masz wypas-rzekł Joel rozglądając się po pokoju.
Sky powoli weszła do środka, stanęła w kącie.Jej brat usiadł na kanapie i włączył telewizor.
Ja latałem po pokoju szukając spinek do koszuli,ale nigdzie nie mogłem ich znaleźć.
-Tego szukasz?-zapytała Sky trzymając w ręce moją zgubę.
-Tak,dzięki-odparłem odbierając od niej spinki.
Prawda jest taka,że nie umiem ich zapinać,ale musiałem sobie poradzić.Nie zbłaźnię się czymś takim przed dziewczyną.Jednak los chciał inaczej i na prawdę się męczyłem.
-Daj-powiedziała podchodząc do mnie z małym uśmiechem.
Chwyciła moją rękę,lecz przez kilka sekund patrzyła na nią.Najprawdopodobniej skanowała moje tatuaże.Zaczęła zapinać spinkę na jednym rękawie,a ja obserwowałem jej ruchy.
-Co się tak szczerzysz?-zaśmiała się spoglądając na mnie z ukosu.
-Bo fajnie wyglądasz majstrując przy moich rękach-palnąłem.
-Mhmm,a zauważyłeś,że masz koszulę źle zapiętą?-rzekła z kpiącym uśmieszkiem.
Spojrzałem na źle zapięte guziki i przekląłem w myślach.Ona musiała myśleć,że jestem jakąś ciapą.Nagle zaczęła odpinać koszulę co musiała robić prawie od dołu.Ręce jej się trzęsły,bo pewnie dziwnie jej jest rozbierać mnie przy bracie.Jednak zrobiła to.Patrzyła na moją nagą klatę jak w obrazek,ale gdy zauważyła,że patrzą na nią od razu zaczęła zapinać.Trzy guziki u góry zostawiła rozpięte,po czym wygładziła koszulę przejeżdżając po niej dłonią.Przygryzłem wargę wsadzając ręce do kieszeni spodni.Skyler odeszła,po czym zajęła miejsce obok brata.Ja udałem się do łazienki,gdzie spryskałem ciało perfumami.

Od 4 godzin trwa wesele,wszyscy się bawią,a para młoda jest szczęśliwsza niż kiedykolwiek wcześniej.Niestety pojawiła się moja kuzynka Zoe,z którą nie mam dobrych kontaktów.Ona wierzy,że jestem taki jakiego przedstawiają mnie media.Po prostu się nie lubimy.Pojawił się też mój kumpel Ed Sheeran,Carly Rae Jepsen,Tom Hankn.Siedziałem właśnie z Edem,gdy zauważyłem,że Sky rozmawia z Zoe.O nie mogę na to pozwolić! ruszyłem natychmiast,by im przerwać.
-Zoe idź do domu i zobacz czy się tam nie ma-rzekłem podchodząc do nich.
-Odpierdol się gnomie, rozmawiam-warknęła z zołzowatą miną.Sky przyglądała nam się nie wiedząc co zrobić.
-Widzę,dlatego tu jestem.Musze uchronić Sky przed wiedźmą-posłałem jej wredny uśmieszek.
-A więc znasz już osobiście mojego debilnego kuzyna.-wymamrotała Zoe do Skyler.
-Nie jestem debilny kretynko-zaprotestowałem.
-Wy jesteście rodziną?-zapytała zdziwiona szatynka.
-Niestety-mruknąłem.
Dziewczyna zaśmiała się uroczo,po czym wzięła łyk soku.To dziwne,bo wszyscy pili szampana lub wódki,a ona jedyna wolała napoje bezalkoholowe.
Zoe zaczęła mnie ignorować i kontynuować rozmowę z Sky.Wkurzyłem się,więc musiałem wymyślić jakiś plan.Przez presję szarpnąłem Skyler za rękę,zacząłem biec na dwór,by z nią pogadać.Zatrzymałem się,gdy doszliśmy do murku,na którym usiedliśmy.
-Co to miało być?-zapytała trochę zdenerwowana.
-Nie rozmawiaj z nią,to zołza.-odparłem zgodnie z prawdą.
-Jest bardzo miła i fajnie się z nią rozmawia.Opowiadała mi trochę o sobie.-wymachiwała rękami.
-To tylko małe słońce przed burzą.-powiedziałem opierając się dłońmi o murek.
-Chyba nie tak to szło-posłała mi zadziorny uśmiech.
-Nie ważne-wymamrotałem.
Sky stukała obcasem o ziemię,aby wybić rytm muzyki dochodzącej z pomieszczenia,w którym byli goście i młoda para.Nagle zauważyłem błysk lamp gdzieś z oddali,szybko złapałem Sky za rękę,po czym wróciliśmy do środka.Scott i Yael tańczyli na środku do jakiejś wolnej piosenki.
-Zatańczymy?-wyciągnąłem dłoń w stronę Sky.
-Z chęcią.-uśmiechnęła się łącząc nasze ręce.
Udaliśmy się na parkiet,gdzie objąłem ją w tali na co lekko się wzdrygnęła.Zaplotła ręce w okół mojej szyi.
Postanowiłem zadbać,żeby zapamiętała ten taniec do końca życia.Bujaliśmy się do rytmu Christiny Perri "A Thousand Years".W pewnym momencie Sky położyła głowę na moim ramieniu i znacznie się przybliżyła.To dziwne,bo zazwyczaj jest jak najdalej może.Zdziwiony pogłaskałem lekko jej włosy,po czym spojrzałem na ludzi w okół nas.Jej rodzice rozmawiali z kimś kogo nawet nie znam,a Joel robił zdjęcia z Carly.Z tego co zauważyłem Zoe wypijała kolejny kieliszek szampana, a reszta gości albo tańczyła albo siedziała przy stołach.
-Może chciałabyś pójść ze mną jutro na kolację?-zapytałem szepcząc w jej ucho.
-Ale wtedy zrobią nam jakieś zdjęcia-wymamrotała.
-Będę cię strzegł,nikt nam nie zrobi zdjęć.Z resztą byliśmy już na jednej.-zachęcałem ją.
-Ale wtedy przyjechałam sama,długo po tobie.I wyszliśmy osobno.-rzekła nie zbyt zachęcona do spotkania.
-Sky, spotykasz się z tyloma gwiazdami i nikt ci nigdy zdjęcia nie zrobił?-nie dawałem za wygraną.
-No dobrze,spotkajmy się jutro.-w końcu uległa.
-Przyjadę po ciebie o 19:00,bądź gotowa.-uśmiechnąłem się,ale chyba tego nie widziała.
Piosenka się skończyła,a my odkleiliśmy się od siebie i podziękowaliśmy za taniec.Sky poszła do brata,a ja napiłem się szampana.Z tego co widziałem rodzeństwo się trochę sprzeczało,a potem wybiegli na dwór śmiejąc się i żartując.Podszedł do mnie Ed.
-Skylet Cambell? Justin ona jest córką twojego szefa.-zaczął dość cicho.
-Po prostu tańczyliśmy.A co?-odparłem biorąc kolejnego łyka.
-Przebywasz z nią dość dużo czasu.Ja widziałem ją dwa razy.-rzekł opierając dłonie na kolanach.
-Jest miła-powiedziałem opierając się o krzesło.
-Ale nieśmiała i ma trudną przeszłość.Uważaj,żeby jej nie skrzywdzić.-zachowywał się jak pieprzony zazdrośnik.
-Jaką przeszłość?-zapytałem trochę zdezorientowany.
-Jak będzie chciała to sama ci powie-odrzekł wstając.
Cholernie ciekawiło mnie co ten rudzielec miał na myśli.Jaką Sky miałam przeszłość? Kurewsko mnie to ciekawiło i nie spocznę dopóki się nie dowiem.
________________________________________________________________________________
Witajcie :) Bardzo was przepraszam,że dodaję ten rozdział dopiero teraz,ale wiecie są wakacje.Nie chcę ich przesiedzieć tylko przed kompem.Obiecuję,że następny dodam na czas :)

-Komentarze karmią wenę.
~.Miley Cyrus <3

2 komentarze:

  1. *.* cudny rozdział ;* jak na razie mój najlepszy blog hihi <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! Nie mogę się doczekać kolejnego!

    OdpowiedzUsuń